Różo-mania...czyli początek ciężkiej choroby:)

...pamiętam rozmowy z M. kiedy decydowaliśmy się kupić działkę i budować dom...mówiłam wtedy " tylko mała działka i bez żadnego ogródka bo się na tym nie znam i nie lubię,  nigdy mnie ogrodnictwo nie interesowało,  nudy i tyle, ewentualnie trawnik i tuje "...dzisiaj, jak przypominam sobie te słowa to mi wstyd, ot tak po prostu...bo zgodnie z zasadą "nigdy nie mów nigdy", życie napisało swój scenariusz w którym ogród zajmuje jedno z czołowych miejsc na liście naszych materialnych wariactw...podobnie zresztą z innymi rzeczami...:)
...tymczasem obydwoje wkręciliśmy się bardzo i dzisiaj każdą wolną chwilę spędzamy w ogrodzie...żałujemy, że tych chwil jest tak mało...i często więcej czasu trzeba poświęcić na jego pielęgnację niż na wypoczynek...jednak satysfakcja z pięknego otoczenia, relaks,  tworzenie przestrzeni wokół siebie, kreowanie świata to elementy wyzwalające u każdego ogrodnika tony endorfin i szybko zapominamy o pracy...ba, wtedy to już nie jest praca tylko przyjemność...:)
...taką właśnie moc dają ogrodnikowi jego rośliny,  piękne zdrowe, soczyste...w moim ogrodzie dają mi je róże,  zaraz po kwiatach cebulowych...długo po zimie musimy czekać na te piękne kwiaty, ale jak już zakwitną, możemy się nimi cieszyć aż do pierwszych przymrozków...właśnie teraz, w czerwcu, róże rozpoczęły swoje święto...i w naszym ogrodzie będą królowały aż do jesieni:)

...zatem, pora je przedstawić...
















...cieszmy się latem...:)
Pozdrawiam
Agnieszka


Komentarze

Popularne posty