Dzika optymistka...
...dawno nie pisałam na blogu...oj dawno...
...doba za krótka, pracy za dużo i chyba jeszcze jakieś przesilenie bralo nade mną górę...
...a z powodów osobistych o których pisałam w ostatnich postach, zupełnie brakowało weny na wszystko : gotowanie, czytanie, komputer, nawet sport...:(
...głowa zajęta była innymi sprawami...
...jednak od dwóch dni jest lepiej...jest poprawa i postęp w leczeniu...nic tak mnie nie cieszy jak dobre wiadomości o tych, ktorych kocham...a więc...
...inaczej oddycham i śpię...inaczej myślę i czuję...widzę to przysłowiowe " światełko w tunelu"...znowu życie zaczyna być piękne, ogród zachwyca, cieszy spacer z psem, a kubki smakowe domagają się rozpieszczania...
...ale nie o gotowaniu będzie dzisiaj...
...dzisiaj o róży, dzikiej róży...rosnącej sobie beztrosko w starym zdziczalym ogrodzie-sadzie na przeciwko mojego domu...
...rzadko tam chodzę...jest bardzo zarośnięty, mieszka tam sporo zwierzyny, ptactwa, są sarny i nawet dziki...
...nie wygląda to miejsce atrakcyjnie...ale dzisiaj, korzystając z pięknej słonecznej pogody, podczas spaceru z psem ( tak , tak, york to pies i wymaga od czasu do czasu spaceru , w przerwach między wylegiwaniem się na kanapie!;) ) postanowiłam tam wejść...oczywiście york został na ścieżce, ja weszłam w gigantyczne krzaczory...
...na drzewach wciąż wiszą jabłka, trawa sięga czubka głowy, ale między drzewami rośnie wielki krzak dzikiej róży cały obsypany czerwonymi koralami z owoców...wyglądał zjawisko w całym gąszczu żółto zielonej dzikiej roślinności...
...skusiłam się na kilka gałązek i z podrapanymi rękami, zadowolona ze zdobyczy wróciłam do domu...
...to co zerwałam, zdobi ciepłą dziką czerwienią stół w jadalni...od razu poprawia się nastrój...
...wraca życie do domu z numerem 20:):):)
...doba za krótka, pracy za dużo i chyba jeszcze jakieś przesilenie bralo nade mną górę...
...a z powodów osobistych o których pisałam w ostatnich postach, zupełnie brakowało weny na wszystko : gotowanie, czytanie, komputer, nawet sport...:(
...głowa zajęta była innymi sprawami...
...jednak od dwóch dni jest lepiej...jest poprawa i postęp w leczeniu...nic tak mnie nie cieszy jak dobre wiadomości o tych, ktorych kocham...a więc...
...inaczej oddycham i śpię...inaczej myślę i czuję...widzę to przysłowiowe " światełko w tunelu"...znowu życie zaczyna być piękne, ogród zachwyca, cieszy spacer z psem, a kubki smakowe domagają się rozpieszczania...
...ale nie o gotowaniu będzie dzisiaj...
...dzisiaj o róży, dzikiej róży...rosnącej sobie beztrosko w starym zdziczalym ogrodzie-sadzie na przeciwko mojego domu...
...rzadko tam chodzę...jest bardzo zarośnięty, mieszka tam sporo zwierzyny, ptactwa, są sarny i nawet dziki...
...nie wygląda to miejsce atrakcyjnie...ale dzisiaj, korzystając z pięknej słonecznej pogody, podczas spaceru z psem ( tak , tak, york to pies i wymaga od czasu do czasu spaceru , w przerwach między wylegiwaniem się na kanapie!;) ) postanowiłam tam wejść...oczywiście york został na ścieżce, ja weszłam w gigantyczne krzaczory...
...na drzewach wciąż wiszą jabłka, trawa sięga czubka głowy, ale między drzewami rośnie wielki krzak dzikiej róży cały obsypany czerwonymi koralami z owoców...wyglądał zjawisko w całym gąszczu żółto zielonej dzikiej roślinności...
...skusiłam się na kilka gałązek i z podrapanymi rękami, zadowolona ze zdobyczy wróciłam do domu...
...to co zerwałam, zdobi ciepłą dziką czerwienią stół w jadalni...od razu poprawia się nastrój...
...wraca życie do domu z numerem 20:):):)
Pozdrawiam
Agnieszka:)
Komentarze
Prześlij komentarz